Przy obelisku upamiętniającym śmierć pułkownika Ottmára Muhra von Limanova, dowódcy 9. regimentu cesarskich i królewskich huzarów Grófa Nádasdy'ego z Sopronia. Pierwsza połowa lat pięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Od prawej: śp. Zygmunt Sukiennik, mój ojciec, w środku (siedzi) śp. Jan Sukiennik, starszy brat Zygmunta, zegarmistrz, fotograf i zamiłowany motocyklista (miał m.in. dwa motocykle Junak M10) - zaszczuty później przez SB, obok niego stoi śp. Stanisław Zoń, odznaczający się wielką tężyzną fizyczną. Pan Stanisław potrafił wbić dłonią gwóźdź w deskę, utrzymać na wyprostowanych przedramionach dwóch kolegów, na rękach wejść po schodach na czwarte piętro szkoły, rzucić granatem poza wyznaczony sektor. Wszyscy rodem z Jabłońca, przyjaciele.
W roku 2010 pan Stanisław Zoń przekazał mi maszynopis wspomnień swojej mamy, Magdaleny Zoń z domu Marcisz (z kolei jej mama pochodziła z Sukienników), dotyczących bitwy na Jabłońcu, którą świetnie pamiętała, jako że miała wówczas siedemnaście lat.
Prezentowana fotografia to klasyczna stykówka. Były one bardzo popularne w owych czasach z uwagi m.in. na niskie koszty i możliwość ich pozyskiwania w amatorskich warunkach. Na materiale (papierze) światłoczułym kładło się negatyw, przyciskało kawałkiem szyby i naświetlało. Pamiętam z opowiadań ojca, iż do konstrukcji prymitywnego rzutnika z obiektywem ze szkiełka od zegarka zastosowali dynamo rowerowe. Gdzieś w internecie, na aukcji, widziałem ostatnio drewnianą skrzynkę - kopiarkę do odbitek stykowych (też samoróbkę), ale z zamontowaną już żarówką na 220V.
Stara karta pocztowa zatytułowana: Limanowa. Miejsce wiecznego spoczynku "Jabłoniec”, poległych w sławnej bitwie pod Limanową. Nakład T. Biel, Limanowa. Obieg z 1929 roku (w zbiorach autora).
Na innej karcie pocztowej z epoki jabłoniecka nekropolia jest określana jako Cmentarz Bohaterów. Kriegerfriedhof czyli cmentarz żołnierski, choć potocznie mówimy – cmentarz wojenny. Huzarska Golgota wedle Ferenca Molnara. Węgierskie Termopile. Węgierskie Monte Cassino. Miejsce wiecznego spoczynku wojowników; miejsce refleksji, zadumy, uczące pokory wobec śmierci i szacunku dla poległych. W okresie międzywojnia i po II wojnie, aż po dziś dzień, Jabłoniec jest celem niedzielnych (i nie tylko) spacerów mieszkańców Limanowej i okolicznych wsi. Przybywają tu także pielgrzymi niemal z całego świata, głównie z Węgier. Zamysł i założenia projektanta, niemieckiego architekta Gustava Ludwiga, sprawdziły się przez kolejne stulecie. Pan Oktawian Duda, autor kultowego wydawnictwa pt. „Cmentarze w Galicji Zachodniej 1914-1918” (wydawnictwo Ośrodek Ochrony Zabytkowego Krajobrazu Narodowa Instytucja Kultury Warszawa 1995), przytacza fragment wspomnień R. Brocha (str. 66):
„Po licznych dyskusjach w kierownictwie Oddziału Grobów Wojennych z udziałem doradców i ekspertów, zdecydowano zadania zrealizować w ogólnej konwencji sztuki sakralno-cmentarnej” - pisał r. Broch. Przed projektantami postawiono trudne zadanie stworzenia dzieł, które spełniając tradycyjną funkcję cmentarza jako poświęconego miejsca pochowania zmarłych – utrwaliłyby jednocześnie pamięć o tych, których najwyższa ofiara przynosząc zwycięstwo i pokój, nie była daremna.
Autor: Marek Sukiennik
Ilustracje: Zbiory własne autora