Wiadomo, że są miejsca, w które chce się powracać. Miejsca, które przyciągają jak magnes. Jednym z takich miejsc jest dla mnie Putna. Krajobrazy i atmosfera tego magicznego miejsca dają relaks, wytchnienie i spokój wewnętrzny. Zaglądam tu kolejny już raz. Za każdym razem odkrywam je na nowo. Trudno mi to ubrać w słowa; trzeba przyjechać, zobaczyć, pobyć krócej lub dłużej wedle możliwości. Powrót gwarantowany.
Chociaż już w zasadzie po sezonie (rok szkolny zaczyna się w Rumunii mniej więcej w połowie września), to ruch turystyczny całkiem spory. Rejestracje z Bukaresztu, Timisoary, Ploeszti. Busy, autokary, samochody osobowe. Kilka dużych zorganizowanych pielgrzymek z duchownymi na czele. Na klasztornym dziedzińcu chwilami gwarno, nawet hałasliwie. Ale w świątyni już wyciszenie. Wejście do cerkwi jest gratis, natomiast warto zajrzeć do muzeum (bilet kosztuje tylko 5 lei, nie wolno fotografować). Muzeum jest urządzone nowocześnie, sporo eksponatów, dobrze opisanych i ciekawie zaprezentowanych. W samej cerkwi pw. Zaśnięcia Bogurodzicy jeszcze parę lat temu nie wolno było fotografować; teraz nikt tego zakazu nie przestrzega. Obowiązkiem dla pielgrzymów jest sfotografowanie się przy grobie Świętego Stefana Wielkiego, fundatora klasztoru. To dla Rumunów miejsce święte, historyczna kolebka państwowości. W dobrze zaopatrzonym przyklasztornym sklepie można nabyć różnorakie pamiątki: albumy, książki, foldery, ikony, karty pocztowe, itp., a także miody, dżemy.
Sarkofag Świętego Stefana Wielkiego w klasztornej cerkwi.
Zachęcam do krótkiego dwugodzinnego spaceru. Warto wspiąć się na górujące nad Putną wzgórze (ok. 730 m.n.p.m.) z krzyżem (stalowej konstrukcji) o wysokości ok. 25 m. Wejście szlakiem czerwonym od klasztoru zajmuje 45 minut (spacerem). Stąd roztacza się piękny widok na Putną wraz z monasterem.
Tekst i fotografie: Marek Sukiennik